1. |
Kill Bill
03:47
|
|||
Kiedy byłem mały, oglądałem Kill Bill, to była jedna z dobrych chwil
Na pewno lepsza od tych, kiedy dostawałem w szkole w ryj
Dorośli nie wiedzieli, albo nic nie zrobili z tym
Zrobiłem coś sam, byłem niezły w żartach
Z ofiary lamusa do ofiary klauna, oklep był mniejszy, ale pociecha żadna
bo nie chciała mnie Gabi, a potem Magda
Dilowałem z tym w formie znanej jako Mamo, tato, wcale się nie najebałem
One wychodziły z zary, ja z hm
Jak dostałem pierwsze rurki czułem się jakbym przyjął sakrament
Nie był to paszport do żadnej relacji stałej, a komunikatów w stylu "czesc pedale"
Odpowiedziałem "czesc" i poszedłem dalej, choć jeszcze nie wiedziałem dlaczego dlaczego
dlaczego nic nie bangla
Wiele rzeczy we mnie więdło, między śniadaniem a szkołą pierwszy wpierdol
a po ciosie w brzuch czy japę rysowałem na ławkach loga kapel
wiesz co lubił cieć w mojej szkole, zgadnij
patrzeć jak lepsze dzieci gorszym szczają do szafki
i łamią klucze do nich, szkoda, że nie kurwa karki
kiedy leciały bomby nikt nie krzyczał padnij
Okaleczyłem się raz, potem drugi raz
liczba osób, które o tym pogadały wynosiła dwa
Z tego miejsca chciałbym pozdrowić, może bym do tego wrócił, gdyby nie oni
Jeśli nikt nie podał Ci dłoni, dowiedz się, gdzie możesz iść, albo zadzwonić
To nie czas na final countdown, chociaż nie ma dobrych odpowiedzi
dlaczego nic nie bangla
Nie chcę nigdzie wracać jak Uma Thurman, nie chcę ciał oprawców w trumnach
|
||||
2. |
Malcolm XD
03:03
|
|||
Czasem wygrać to nie podjąć walki
Pogubiony jak Malcolm xd w Anglii
Myśli ciężkie zalęgają splot I barki
Grunt to wiedzieć, że pospadają jak ikarki
Jeśli coś przeżyłeś też mogłeś mieć dziwne obrazki
Grałeś w programie wybacz mi
Puk puk mordko to twoje własne drzwi
Nikt Cię teraz nie przytuli tak jak Ty sam
Nikt nie powie, że jesteście ważni
Niezależnie, czy zakrywacie twarze, czy zdejmujecie kominiary jak G ważki
Nie ważne czy stan ważki czy nieważki
Rentgen pęknięć każdy ma własny
Tak jak kawałki, które chcą iść do przodu i kawałki, które nigdy nie opuszczą swojej klatki
Wylał się ciemny barwnik
Czy jest na to zastrzyk
Czy i jakie dawki
Czy te wiadomości to są fakty
Jakie są ciągi twoich praktyk
Czy znajdujesz to zabawnym
Czy los znów z Ciebie zakpił
Czy to usuwalne plamki
Zdeterminowani jak nikt
Głodni harmonii
Coraz bardziej ostrożni
Naznaczeni jak John Wick
Niezależnie czy będziesz imprezować czy pościć
Już nie staniesz się młodszy
Choćbyś chciał coś z tym zrobić
Bez względu na koszta
Ty to nie ta sama postać
Ten sam płyn ma już inny odczyn
Te same rzeki to nie te same rzeki
Wyschły lub zarosły
Czym bardziej się w tym wiercisz, tym bardziej rany drażnisz
To jak ruchome piaski
Czasem wygrać to nie podjąć walki
Wylał się ciemny barwnik
Czy jest na to zastrzyk
Czy i jakie dawki
Czy te wiadomości to są fakty
Jakie są ciągi twoich praktyk
Czy znajdujesz to zabawnym
Czy los znów z Ciebie zakpił
Czy to usuwalne plamki
|
||||
3. |
Stany Przeciętne
03:10
|
|||
Dzisiaj przeszedł mi katar, dobrze jest znów poczuć powietrze
To zdanie brzmi śmiesznie, kiedy mieszkasz w mieście
Nie oczekuję szczęścia, cenię sobie stany przeciętne
a cierpienie uszlachetnia tak długo, jak od niego nie zdechniesz
Tak długo aż nie pójdziesz w dragi, tak długo aż nie odbijesz w sektę
Tak długo aż jedyny spacer to nie będzie spacer po setkę
Tak długo aż zobojętnieje wszystko, co jest za zakrętem
Tak długo aż okaże się zakrętem, którego nie przejdziesz
Nie chcę być znowu młody, konsekwencje noszę do tej pory
Chociaż śpię całkiem nieźle, a z szaf nie wychodzą potwory
Nie chcę jeździć na wycieczkę, chcę być emerytem w czytelni
Oczyścić głowę, przeczytać wszystko, na co mam ochotę
Nie chcę być znowu młody, chociaż w sumie jestem
W dziedzinach innych niż rozczarowanie dalej jestem dzieckiem
Zakopuję tę pestkę, może coś z tego będzie
Chcę sam siebie zrozumieć, mówię wolno jak matoł, nie szybko jak Scatman
|
||||
4. |
Stadion
03:16
|
|||
Wstałem przed siódmą w sobotę, jakby Tata miał zabrać mnie na stadion
Nie żeby kopać piłkę, płyty w folijkach znaczyły więcej niż biblia
pobudka jak świta, w podziemiach frytki z ketchupem popijałem fantą
Na stolikach hity tygodnia, a dla znawców wypisany w notesach plankton
Sięgał po nie las rąk, a policja chciała zarzucić na te praktyki lasso
dlatego głębokie kieszenie i oczy otwarte były rzeczą ważną
Ktoś znał na to sposób i walił kijem o słup na widok niebieskich
Rozumieli to wszyscy, o ile nie pojawiał się Kazik Staszewski
Płyty zamieniały się w skarpetki, nic nie wymagało interwencji
Dosyć oczywisty trick, a po pierwszym singlu leżało tam twoje greatest hits
Zanim dostałem dowód, zanim świat zaczął bać się zdjęć topniejącego lodu
Zanim ludzie zaczęli narzekać, że grają tam gwiazdy, a w sumie chuja słychać
zanim ogrodzono podwórka i klatki, zanim na gruzach bud wyrósł parking
Zanim zabito tam człowieka, na którego ktoś czekał
Wstałem przed siódmą w sobotę, jakby to znaczyło dziś cokolwiek
Wstaję przed siódmą też w tygodniu, jestem takim ziomkiem
Mijam rewitalizację po polsku, biel i czerwień, piłkę nożną, disco polo na czyichś szczątkach
Nie ma człowieka, kilku knajpek, kilku par adidasów i skarpet
Możesz działać bezkarnie, tylko robiąc przestrzeń pod przyszłe pola karne
Możesz strzelać do ludzi, tylko po to, żeby ktoś mógł potem strzelać w bramkę
Zapuść się dalej, kilka stówek w kieszeni, nie wynajmiesz mieszkania, kupisz roszczenia do kamienic
Zanim odczytasz akt oskarżenia, będą uniewinnieni
byle publicysta farmazony powieli, a za bycie w złym miejscu mogą spalić lub zastrzelić
Zanim dostałem dowód, zanim świat zaczął bać się zdjęć topniejącego lodu
Zanim ludzie zaczęli narzekać, że grają tam gwiazdy, a w sumie chuja słychać
zanim ogrodzono podwórka i klatki, zanim na gruzach bud wyrósł parking
Zanim zabito tam człowieka, na którego ktoś czekał
|
||||
5. |
Mały Albert
04:51
|
|||
Wychodzę w świat jak po saunie, jak po bunie w dobrej knajpie
Próbuję dzisiaj patrzeć, jakbym nie wiedział, na co patrzę
nie mam na dziś planu a, więc nie mam planu b tym bardziej
Słucham billy woods i boy harsher i odpalam własną bajkę
Idę zamyślony, ups, wyjebałeś mi barkiem, sorki
Nie ma sprawy typku, jeszcze tu pobędę, a potem się ogarnę
Nie wiem, który to realizacji utopii stopień
Nie mam świąt w zanadrzu, może odkurzę, ale nie umyję okien
Nie mam nic na kanapki, wchodzę do warzywniaka pod blokiem
Pomidory chodzą za tyle, że mógłbym równie dobrze obwiesić się złotem
Jeszcze tylko kawę z żaby wleję do japy, żeby poczuć się jak Yuppy
Stan konta nie cieszy, ale dziś jak Doda z Fokusem mówię Fuck It
Nie miałem innych celów na dziś, a ich nadmiar mam zawsze
Delegalizuję czas, będę wiedział o nocy jak słońce zajdzie
Jak słońce zajdzie to zjem kolację i odpalę lampkę
Poczytam książkę Pani Wyrocznia, dopóki nie będą kleiły się oczka
Opowiadam historie jak Jankiel, Jaram się słowem bardziej niż zegarkiem czy autem
Raczej nerdzik jak Velma, a nie słodziak jak Daphne
Wiele bodźców mnie przerażało, Mały Albert
Teraz wygląda to mniej poważnie
Znam kilku takich, co układali cegły, nie napisali żadnej jak Knausgard
te od Knausgarda świadczą o tym, ile może trwać walka, sześć tomów
Ile wystawisz za drzwi, ile wniesiesz do domu,
czy poryją Cię zdrowo, czy przyczynią do chorób
jeśli coś ma się z tego urodzić, czy to sala tortur, czy zdrowy poród
czy twój wewnętrzny szef mówi odpocznij, czy może porób
czy jest jakiś istotny powód, żeby nie odpuszczać i wcisnąć ponów
czy chujom dziękować za doświadczenia, czy wysyłać do grobów
Raczej to pierwsze, jak Bolec od zgrywania gangusa wolę bawić się w Mietka Fogga
Sześćdziesiątkę kojarzę z miligramami, które łykałem, kiedy popsuła się głowa
Czasem losu kowadło, a czasem kowal
Czasem patrząc za siebie mówię, że fajnie, czasem, że szkoda
Nie mam mądrości na każdą okazję, jak zodiakara po otwarciu ostatniej czakry
Nie mam nawet mądrości jak Chuck D, niż mądrości polskiej rap gry
Raczej łóźko niż party, raczej las i kwiatki niż napinka spod znaku męskiej szatni
Łyknij trochę spokoju, mam nadzieję, że nie będziesz miał czkawki
|
||||
6. |
Przeciętni
02:22
|
|||
Byłem kurewsko blady, ona zapytała “po czym?”
Co za idiotyzm
Wtedy akurat po niczym oprócz życia, w którym bałem się otworzyć oczy
a wszystkie dźwięki brzmiały jak kroki mordercy
wiem, że to z troski, ale to nie był moment, kiedy dostawałem celujący z chemii, a jedyne, co kontemplowałem to głębia zranień
Ona pyta, czy zapalę, a ja mówię dzięki.
Ona trzyma mi rękę na kolanie i wiem “świat nie może być piękniejszy”
Zabija mnie tęsknota za czasem, gdy ważyłem tyle samo, ale czułem się dużo lżejszy.
Czasem zapadam się w tej czasu pętli i jedyne, co mnie trzyma to fakt, że w tym sporcie nie ma gorszych ani lepszych
Jeśli nie wierzysz to, rozejrzyj się, “o, ten też coś spieprzył”
Każdy swoje kompleksy zamieniał w truciznę, a potem wpychał w wentyl, potem pewnie czuł wstyd i miał złe sny
Oprawiał to w ramkę, może leciały łezki i powtarzał schemat albo brał coś z tej lekcji
To czyni z nas ludzi, nie potwory, to prosta statystyka, przez większość czasu jesteśmy przeciętni.
|
Streaming and Download help
If you like Stany Przeciętne, you may also like:
Bandcamp Daily your guide to the world of Bandcamp